Piekielna rumuńska saga…

Spis treści

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Łukaszem Michalcem w którym opowiada o swoich perypetiach w Rumunii. Łuki to zawodnik Zbigniewa Tyszki, który jest związany z naszą firmą od jej powstania. Na co dzień student Politechniki Gdańskiej oraz trener Piranhy Grappling Sopot. Naszym zdaniem jeden z największych talentów w polskim grapplingu. Zapoznajcie się z ostatnim startem Łukasza, który specjalnie pojechał do Rumunii by rywalizować o bilet do Abu Dhabi.

Zanim przejdziemy do wyjazdu do Bukaresztu i Twojego startu powiedz czy byłeś w formie przed tymi zawodami?

Ciężko było mi przygotować się do zawodów bo przygotowania zbiegły się z sesją egzaminacyjną na uczelni. Trenowałem tylko raz dziennie bo więcej nie mogłem, ale na każdym jednym dawałem z siebie wszystko.

W tym samym czasie odbywały się trialsy w Londynie, dlaczego Twój wybór padł jednak na Rumunię?

Pojechałem tam bo po pierwsze wydawało mi się, że będzie łatwiej się dostać na trialsach rumuńskich niż londyńskich, a po drugie wydawało mi się, że wyjazd będzie znacznie tańszy. Jednak po ogólnym rozrachunku to nie wiem czy Londyn nie wyszedłby taniej bo wszystko kupowałem na ostatnią chwilę.  Do końca nie wiedziałem, czy będę mógł wystartować.

Jak przebiegła podróż?

Pierwszy lot do Monachium, później lot do Bukaresztu. W Monachium spotkałem dwóch Niemców, którzy również jechali na trialsy i dogadaliśmy się, że będziemy razem jechać do hotelu, żeby taksówka była tańsza bo okazało się, że nasze hotele są bardzo blisko od siebie. Po przylocie do Bukaresztu zaczyna się moja rumuńska saga… Pod lotniskiem zaczepia nas facet i pyta się czy nie chcemy taksówki, wsiedliśmy do jego taryfy, pokazaliśmy adres hotelu żeby nas zawiózł. Zanim przejdę do sedna jeszcze mała dygresja – jadąc w tej taksówce zdziwiła mnie ilość bezpańskich psów, one są oswojone bo chyba ludzie je karmią. Wyobraź sobie, że w Polsce wychodzisz z hotelu w centrum miasta i obok Ciebie idzie 5 bezpańskich psów.

Niemcy mieli kumpla Austriaka i w czwórkę zabraliśmy się do hotelu. Co się okazało… wywieźli nas (śmiech) i chcieli nas grubo naliczyć. Wiadomo, targowaliśmy ile się da, generalnie taksówka powinna wynieść nas 30 Lei, taryfiarz zawołał od nas 350. Skończyło się tak, że daliśmy im 200 Lei, każdy dał po 50. Gdzie powinniśmy zapłacić 30 za całość, to ile razy więcej daliśmy to jeszcze nic. Austriak miał ziomka z Holandii, który zapłacił 500 Euro za taksówkę, zabrali mu cały sos jaki miał na wyjazd. Nie wspomnę, że sytuacja nie była diamentowa bo nie wyszlibyśmy z tego auta gdybyśmy nie zapłacili bo zablokował zamki. Naprawdę długo z nim rozmawialiśmy bo gdy pytaliśmy się ile będzie kosztował kurs to powiedzieli nam, że około 20 Euro. To było pierwsze oszustwo na rumuńskiej ziemi. Od razu narodziła się więź pomiędzy mną, a kolegami z Niemiec i Austrii, postanowiłem, że wynajmę pokój w ich hotelu.

Nie zostałeś przywitany chlebem i solą delikatnie mówiąc, ale rozumiem że następnego dnia Twoja motywacja nie spadła?

W żadnym wypadku, w sobotę zawody. Początkowo był problem żeby w ogóle znaleźć tę halę. Wielka motywacja, mocna rozgrzewka żeby mnie przytkało porządnie, nastawiałem się na ciężkie waleczki.

 Jak Twoje walki wyglądały w praktyce? 

Wyszła dziwna sytuacja z oddawaniem walk… na listach startowych nagle pojawili się nowi rumuńscy zawodnicy. Ostatecznie skończyłem ze złotym medalem w kategorii. Ten medal sorry za określenie można sobie w dupę wsadzić on kompletnie nic dla mnie nie znaczy. Wiem, że są zawodnicy, którzy dopisali by go do listy swoich osiągnięć, ja nie jestem tego typu człowiekiem.

Ile miałeś walk?

No właśnie mówię Ci, nie miałem!

Nie rozumiem?

Miałem kilka osób w kategorii i nie wiem o co chodziło z tym całym zamieszaniem. Mam walczyć z chłopem i  okazuje się, że oddaje mi walkę. Wychodzę do drugiej walki to samo, też walka oddana dla mnie. Chyba wszyscy chcieli zachować prąd na absoluto. Ja jako jedyny chciałem walczyć w kategorii no nie ważne.. Co dziwne oddawanie walk było tylko w mojej kategorii. Zawody miały być dwudniowe, okazuje się, że finał open odbędzie się tego samego dnia. Organizator wykazał się niekompetencją bo bilet powrotny miałbym już na niedzielę, wyszłoby taniej i w poniedziałek nie straciłbym treningu i ogólnie całego dnia. Rozumiesz moją frustracje, przyjechałem tam stoczyć dobre walki…

Rozumiem, jeżeli oszczędzali siłę na absoluto to tutaj już nie było mowy o oddawaniu walk?

Nie, zdziwiony całą sytuacją zacząłem rozgrzewać się na Open, odbyło się z 2-3 godzinnym opóźnieniem, ale to szczegół. Odczuwałem dziwne wrażenie, że musieli mnie wcześniej googlować, czułem spojrzenia, niektórzy do mnie podchodzili typowali mnie jako zwycięzcę. Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Wyczytali mnie do pierwszej walki tak z bomby… nie zostałem poinformowany, że mam się przygotować tylko od razu, że mam walczyć. Przypuszczam, że tylko Rumuni wiedzieli kiedy mają się przygotowywać bo słyszałem jak czytali Rumunów i dawali im jakieś polecenia… Rozgrzewałem się blisko 2 godziny, cały czas w pogotowiu po czym usiadłem na pół godziny i tylko jak wyczytali moje nazwisko musiałem zasuwać  na matę.

Czyli jak poszły Ci walki w absoluto?

Mój pierwszy i jak okazało się ostatni przeciwnik  wcześniej walczył w kategorii -92 kg, na początku walki poleciał  na Apacza (helikopter sweep), 2 punkty, ustabilizowałem, później on wstał do stójki, próby obalenia z jego strony z mojej strony. Czułem, że jestem od niego dwa razy silniejszy i wiedziałem, że go zdominuje. Wciągnął mnie do gardy i po chwili zapiął duszenie krzyżowe. Wiadomo, że to krzyżowe nawet nie stało obok duszenia krzyżowego i wydaje mi się, że on doskonale zdawał sobie z tego sprawę bo jak się okazało w podobny frajerski sposób wygrał 3 walki… Złapał drugi raz krzyżowe i zerwałem, za trzecim razem to samo. To były duszenia dosłownie symulowane uwierzcie mi. Wiedziałem, że mogą dawać mu przewagi więc od razu je zrywałem. Co się okazuje nagle sędzia nas podnosi i orzeka moją dyskwalifikację!

Zdyskwalifikowali Cię za obronę przed „duszeniem” ?

Organizatorzy tłumaczyli swoją decyzję tym, że dostawałem punkty dissadvantage, gdzie nie ma czegoś takiego jak dissadvantage gdzie ja się bronie od poddania… Tłumaczyli to przepisami, które szejk rzekomo wymyślił miesiąc temu. Kłóciłem się, że nawet jeżeli dostawałem te dissadvantage to wypadałoby, abym o tym wiedział, aby sędzia dawał ostrzeżenia słowne. Gość wcale nie chciał mnie udusić, chciał wygrać jakimś wyimaginowanym przepisem. Kilka osób wstawiło się za mną, sędzia bardzo mocno plątał się w zeznaniach gdy chciałem wiedzieć za co zostałem zdyskwalifikowany, był skonsultować się z innym sędziami. Poszedłem do organizatora, ale odpowiedział mi, że nie widział akcji i nic nie ma do sędziowania. Podłamałem się, bo wyjazd kosztował mnie 2000 zł, nie chcę mówić takich rzeczy, że gdyby nie oszustwo wygrałbym bilet bo nie wiadomo jakby potoczyły się kolejne walki, ale mimo że trenowałem raz dziennie to tego dnia miałem prąd w rękach… Głęboko wierzyłem, że wygram absoluto i spełnię marzenie pojechania do Abu Dhabi.

To zawody ostatecznie na jakich zasadach odbywały się?

Gdy wróciłem do hotelu zacząłem czytać przepisy IBJJF i  nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego na stronie mieli napisane, że obowiązują właśnie przepisy IBJJF. Zdyskwalifikowali mnie, nie za pasywność tylko za obronę przed śmiesznymi duszeniami, które trwały łącznie około 40 sekund. Gdzie w przepisach nie widziałem takiej zasady. Większego wałku jeżeli chodzi o zawody w GI jeszcze nie widziałem i bardzo żałuje, że stało się to na mnie.

Czyli potwierdza się zasada, że gospodarzom pomagają ściany…

Najbardziej zabolało mnie to, że kończy się walka i ten frajer uśmiecha się i jest z siebie dumny, myślałem że go rozerwę… Nie umiem opisać uczuć jakie mi towarzyszyły tego dnia. Na zawodach był też Thomas Buschkamp, oglądał moją walkę i mówił że wałek, Niemcy powiedzieli to samo, a znają się na przepisach bo jeżdżą po całej Europie na zawody.

Przykra sprawa, mam nadzieję, że w drodze powrotnej nie miałeś już przebojów z taksówką?

(śmiech) Nauczony doświadczeniem poprosiłem Panią z recepcji, żeby zamówiła nam taksówkę i faktycznie zapłaciliśmy 30 Lei tyle ile powinniśmy. Wróciłem do Gdyni w poniedziałek po 22, też po licznych perturbacjach i zawirowaniach.

Na ubiegłorocznych triasach był Marcin Bandel, miał pozytywne wrażenie, to co mówisz to zupełne przeciwieństwo tego co mówił Marcin.

Na przyszłość nie polecam zawodów w Rumunii, dziwie się, że tak jak mówisz rok temu byli tam Bandel, Jagoda i zachwalali je. Ja tam widziałem jeden wielki wał, sędziowie ustawiali walki pod Rumunów i Bułgarów. Bukareszt prezentuje się dużo gorzej niż nasza stolica, wszystko jest znacznie mniej rozwinięte, dużo brudu, infrastruktura poprzeplatana normalnymi budynkami i barakami i wszędzie te psy. Na początku bałem się, że mnie pogryzą ale na szczęście były nastawione pozytywnie do ludzi. Najgorzej, że nie mam filmiku z tej walki bo tak miałbym podstawę do czegokolwiek. Cały wyjazd to porażka i tego nie zmienię, ale jest to kolejne doświadczenie i ruszyłem się po za Gdynię…

Lukasz_michalec_adcc

Jakie masz kolejne plany startowe?

Teraz mam w planach Mistrzostwa Polski i Europy ADCC w nowej kategorii. Ostatnio na wadze pojawiły się 3 cyferki. Teraz przeszedłem z siły na wytrzymałość to ważę 96 kg.

Domyślam się, że zadebiutujesz w nowej kategorii na ADCC, w 88 mówiłeś, że czułeś się bardzo dobrze, masz jakieś obawy?

Prawda jest taka, że walczyłem z Narkunem i wiem, że przewaga siły jest na jego korzyść i wiem, że jeszcze muszę popracować żeby dojść do tego poziomu fizycznego. Biorę go za przykład bo rok temu okazał się najlepszym grapplerem, a ja zawsze patrzę się na lepszych.

To skąd ta nagła decyzja?

Zostaje w 99 kg bo mam dosyć wzajemnego oddawania walk pomiędzy mną, Zybim i Oskarem. Ostatnio Zybi mi oddał walkę i teraz by była moja kolej na oddanie, ale znam Zbycha i wiem, że mimo to mógłby mi oddać tę walkę a ja bym tego bardzo nie chciał bo to dla niego kolejna szansa startu na finałach ADCC. Zybi powiedział żebym startował w 99 kg, a ja zaakceptowałem jego zdanie i podjąłem wyzwanie. Będzie mi na pewno ciężej z tymi kocurami i nie będę gotowy fizycznie, ale jestem zdeterminowany.

Dodatkowo bardzo chciałbym wystartować również na Rome Open, który jest 22 czerwca a dzień później Mistrzostwa Europy No Gi. Nowe doświadczenie, w Rzymie jeszcze nigdy nie byłem. Na pewno będzie tam Luca Anacoreta i bardzo chciałbym go pokonać bo zamiatał kilku moich ziomków m.in. Policjanta z Polic i mam potrzebę żeby się odegrać.

Lukasz_Michalec_bjj

 

Podobne artykuły